Na pocieszenie, na trudne dni, na przywołanie uśmiechu, dla pewnej przesympatycznej dziewczyny - misia Arancione ( czyt. Aranczone, co po włosku znaczy pomarańcza).
Misiu jest prezentem. Stworzony z futra o długim, pomarańczowym włosie, wyszytego i polakierowanego "na mokry wygląd" noska, ręcznie malowanych oczek i satynowej kokardki. Cienie na buzi i wyszywanych palcach.
Pozdrawiam.
PS. Więcej fotek nie ma i nie będzie - spróbujcie zrobić zdjęcie pomarańczowego misia, na fioletowym tle przy ostrym, sztucznym świetle :D Po 15 minutach nie wiadomo, czy rzucać aparatem, tłem, misiem, lampami czy wszystkim na raz. I wtedy, po zrobieniu znośnych fotek, oddaje się wielkie podziękowania Photo Shopowi... :)
ojj daje po oczach daje :)Super misie .I każdy inny a ja to cenie , bo ooak to jedyny w swoim rodzaju a nie jak u wiekszości to samo tylko w innym kolorze i z innymi dodatkami.Oby wiecej pomysłów na wykonanie bo są śliczne :)
OdpowiedzUsuńZakochana jestem w Twoich misiach.
OdpowiedzUsuńJaka piękna ruda!!!
OdpowiedzUsuńcudny;)
OdpowiedzUsuńŚliczny jest, prześliczny
OdpowiedzUsuńmiś jest tak energetyczny, że od samego patrzenia ma się powera !!!
OdpowiedzUsuńprzepiękny, na pewno będzie mu dobrze w nowym domku :*
Jaki on jest śliczny
OdpowiedzUsuń